Wiecie, co to wiktymologia? To nauka o ofierze przestępstwa. Zajmuje się ustaleniem przyczyn, które powodują, że ktoś staje się ofiarą przestępstwa (i metodami zapobiegania temu).
Tak więc wiktymolog skupia swoja uwagę zarówno na starszym panu, który oberwał od chuliganów, bo zwrócił im uwagę (no bo gdyby ich "nie zauważył", to i oni by się nim nie zainteresowali, gdyż akurat kłócili się między sobą), jak i na dziewczynie zgwałconej po opuszczeniu dyskoteki.
Prymityw odczyta to tak, jak zwykle zresztą bronią się bandyci czy gwałciciele: "- Gdyby dupek nas się nie czepił, to by jeszcze żył, więc dziadyga sam sobie winien!" albo "Gdyby nie chciała się p*** to na disco by nie przyszła, więc sama sobie, k***, winna!".
Ale tak nie jest. Bo wiktymologia nie ma na celu przerzucania winy na ofiarę. Ona tylko opisuje pewne przyczyny, i wiele mówi o "nieświadomej prowokacji".
Bo, widzicie, takim prowokatorem może okazać się KAŻDY. Ofiara może np. być "winna", bo miała na sobie czerwony płaszczyk, a kolor czerwony był dla biednego gwałciciela - oczywiście! - prowokujący. Albo ofiara czytała gazetę, której sprawca ataku bardzo nie lubi...
Bywalcy sal sądowych mogą co nieco powiedzieć na temat sposobów, w jaki bronią się najwięksi zwyrodnialcy. Oni nie okazują skruchy. Oni zwykle bardzo logicznie udowadniają, dlaczego to ofiara jest winna nieszczęściu, bo tak perfidnie sprowokowała Pana Bandytę swoim zachowaniem...
(A z innej beczki... Czy pamiętacie, dlaczego Niemcy zabijali Żydów? No, zdaniem nazistów Niemcy po prostu musieli się bronić przed Żydami...).
A przy okazji polecam tekst, który przemknął przez salon jak rakieta, a zasługuje - moim zdaniem - na dużą uwagę. To, na blogu Krzesimira:
http://krzesimir.salon24.pl/241281,socjotechnika-i-kobieta-zgwalcona-jak-wyjsc-z-pulapki#comment_3417424
Polecam!
